13. w piątek wszystko może się zdarzyć. Tym razem zdarzało się tylko dobrze dzięki wspaniałym ludziom – gościom i organizatorom. Zaskoczenia - orientalna niespodzianka, czyli manty. I, dla kontrastu - „klątwa Lenina” ;).
Spotkanie w bibliotece było jednym z ważnych elementów projektu „.kg. Niezwykły Kirgistan. Ludzie, miejsca”. Gdy w styczniu rozmawiałem w MBP w Chrzanowie o jego realizacji w bibliotecznej przestrzeni, nie przypuszczałem, że czas pobiegnie szybciej, niż piłka kopnięta przez Roberto Carlosa.
Od początku kwietnia wszyscy przychodzący do biblioteki mogli oglądać moje fotografie z Kirgistanu w holu głównym. Jest też ekspozycja różnych pamiątek z tego niezwykłego kraju oraz zmontowany specjalnie na tę okazję film drogi pokazujący, jak twardą d… trzeba mieć, by się przemieszczać po kirgiskich drogach na dłuższych dystansach ;). Wystawa trwa do końca maja, serdecznie zapraszam do MBP w Chrzanowie.
Kirgizi wiedzą znacznie więcej o Polsce i Polakach, niż my o Kirgizach i Kirgistanie. O tym mogli się przekonać uczestnicy piątkowego spotkania. Było trochę zabawy w zgadywanie czy kirgiskie imiona to imiona pań, czy panów, praktyczne informacje o tym, jak się dostać do KG, opowieści o bazarach, niesamowitych krajobrazach, dzisiejszej sytuacji polityczno-gospodarczej tego kraju i codziennym życiu Kirgizów. Z uwzględnieniem toalet ;)
Wspominałem też o pomyśle na kolejowy Jedwabny Szlak, a tu, proszę, się dzieje.
„Klątwa Lenina” dopadła mnie przy pierwszym slajdzie z wodzem rewolucji. Chyba nie lubi zdjęć, na których z nim występuję ;) Mikroport przestał wtedy działać. Ponieważ mam zwyczaj opowiadania rękami, lubię też bezprzewodowy mikrofon. W dalszej części spotkania musiałem sobie jakoś poradzić z mikrofonem doręcznym ;)
Była też w piątek wspaniała niespodzianka wieczoru, czyli manty. To jedna z potraw charakterystycznych dla Kirgistanu (opowiadałem też trochę o innych: płowie, lagmanie i później, na after party, o baraniej głowie ;)). Oryginalny poczęstunek dla gości spotkania fantastycznie przygotowywała pani Iwona Kawala-Zwolińska i uczniowie I klasy o specjalności technik żywienia z Zespołu Szkół Techniczno-Usługowych w Trzebini. Pięknie dziękuję :)
Zrobienie dobrych mant to sztuka niełatwa. Akcja związana z poczęstunkiem była poprzedzona wieloma eksperymentami oraz wielką tajemnicą. Dla mnie ostateczny efekt stanowił niezwykle smaczne zaskoczenie, bo mam porównanie z oryginałem. Liczę, że dla wspaniałych gości również :)
Gdyby jakaś gospodyni, lub gospodarz, chcieli zrobić manty, oto podpowiedź kulinarna od Akbermet Orozalievny, wydawcy, dziennikarki z tygodnika „Aymak” i serwisu internetowego www.aymak.kg z Dżalalabadu na południu Kirgistanu. Akbermet była niedawno na stażu w „Przełomie”.
Manty są tak różne jak polskie rosoły. Panie i panowie używają tych samych składników, a efekt w każdym przypadku jest inny i tak samo wyśmienity.
Tego wszystkiego by nie było, gdyby nie wspaniałe Powerowe Dziewczyny z chrzanowskiej biblioteki: dyrektor Anna Siewiorek oraz Olga Nowicka i Ewelina Deluga z działu promocji.
Lucjan, jak zwykle, pozostawał w cieniu, ale jego wkład w powodzenie przedsięwzięcia kulinarnego jest bezcenny.
Dziękuję Wam bardzo, bardzo serdecznie :)
Na koniec krótka opowieść Agnieszki Makowskiej, koordynatorki stowarzyszenia Wschodnioeuropejskie Centrum Demokratyczne w Warszawie z marca 2015 roku.
„Nocny sklep w Oszu, wchodzimy z Piotrkiem Tarczyńskim, nie rozmawiamy. Pan sprzedawca - Odkuda vy? Iż Polshi? - a skąd Pan wie? - Od razu poznałem. - Ale jak? Skąd? Dlaczego? Co takiego w nas jest, że od razu widać, że jesteśmy z Polski? - Uczyłem się w moskiewskiej szkole KGB... ;).”