Do Gruzji wybierałem się od dawna. Gdy pojawiła się bardzo atrakcyjna finansowo, ośmiodniowa oferta łącząca przelot z Katowic z noclegiem w hotelu w centrum Kutaisi nie zastanawiałem się ani chwili.
Pozostało tylko przekonać do wyjazdu mojego Kolegę ze stancji przy ul. Kochanowskiego w Krakowie z lat studenckich – Marka. Jak łatwo się domyślić, szybko się udało ;) Od 10 lat jest operatorem drona, a jego wyobraźnią zawładnęła legenda o Złotym Runie, po które do Kolchidy, czyli obecnej Gruzji wybrał się Jazon z Argonautami.
Po ośmiodniowym pobycie mam moc wrażeń. Teraz już wiem, dlaczego Gruzja tak oczarowuje niemal wszystkich, którzy odwiedzają ten kraj. Zatem po kolei.
1. Krajobrazy
2. Zabytki
3. Kuchnia
4. Życzliwi ludzie
Gruzja była dla mnie piątą, byłą republiką Związku Radzieckiego po Mołdawii, Ukrainie, Białorusi i Kirgistanie. W tym kraju chyba najbardziej widać, jak bardzo fundusze europejsko-amerykańskie, które napłynęły do Gruzji po rewolucji róż (2003 r.) i w dużej mierze za czasów rządów wzbudzającego kontrowersje prezydenta Micheila Saakaszwilego wpłynęły na poprawę infrastruktury i wyglądu wielu miejsc w kraju. Dość wspomnieć, że w pamięci miałem narzekania autorów internetowych blogów na jakość gruzińskich dróg. Tymczasem okazało się, że jesienią 2024 r. na dwupasmówce z Kutaisi do Tbilisi „poszły konie po betonie”. Podobnie Gruzińska Droga Wojenna jest dziś niezwykle przyjazna dla kierowców. Przejazd nią to krajobrazowa uczta dla oczu i ducha.
Gruzińskie krajobrazy
Osiem dni to dużo. Tak przynajmniej się wydaje. Praktyka pokazała, że się wydaje.
Przyjęliśmy, że plan wyprawy jest elastyczny i będzie zależał od bieżących okoliczności. Z tego też względu nie pojechaliśmy do Tbilisi (jest pretekst do następnego wyjazdu ;)) i postanowiliśmy lepiej poznać Kutaisi.
Ustaliliśmy również bardzo ważną rzecz. Jeśli wypożyczamy samochód i jedziemy w góry, w pięknych miejscach po prostu zatrzymujemy się i je fotografujemy. Nie spieszymy się. Nie ma nic bardziej ważnego. To postanowienie przydało podczas jazdy po Gruzińskiej Drodze Wojennej. Dotarliśmy z wieloma przystankami z Kutaisi do Stepacmindy. Po drodze m.in. dłuższy czas zatrzymaliśmy się na punkcie widokowym na przełęczy Krzyżowej. Znajduje się tam ohydny pomnik przyjaźni (!) rosyjsko-gruzińskiej wzniesiony w 1983 r. Krajobrazy wynagrodziły zaburzenia wrażeń estetycznych związanych z tą budowlą.
W Stepacmindzie znaleźliśmy nocleg w miejscowej agroturystyce. Tam też na kwaterze spotkaliśmy nocującego w tym samym miejscu czarnoskórego piłkarza Dinamo Tbilisi.
Następnego dnia zachwycaliśmy się górskimi widokami z okolic klasztoru Cminda Sameba.
Gruzińskie zabytki
Monastyrów, klasztorów, katedr w Gruzji jest bez liku. W końcu to drugi na świecie, po Armenii kraj, który przyjął chrześcijaństwo w 337 r.
W trakcie ośmiodniowej podróży odwiedziliśmy następujące świątynie:
Kutaisi St. George’s Church
Katedra Bagrati
Monastyr Gelati (zamknięty – w trakcie renowacji)
Klasztor Mocameta
Katedra Sweti Cchoweli (tu ma się znajdować szata Chrystusa)
Klasztor Cminda Sameba nad Stepancmindą
Monastyr Dżwari
Kutaisi Holy Annunciantion Temple
Byliśmy także w następujących twierdzach:
Twierdza w Gori
Twierdza Petra
Twierdza Gonio (pobieżnie)
W Kutaisi postanowiliśmy również spędzić trochę czasu w miejscowych muzeach, ciekawych miejscówkach i na ulicach miasta z pięknymi budynkami. Były to:
Państwowe Muzeum Historyczne w Kutaisi
Kutaisi David Mkheidze Photo-Cinema Chronicle Museum
Wielka Synagoga w Kutaisi
W synagodze trafiliśmy na modlitwy. Chcieliśmy uszanować ten czas i zaczęliśmy się wycofywać, zostaliśmy jednak zachęceni przez jednego z uczestników gestami do wejścia do środka.
W bardzo kameralnym muzeum fotografii i kinematografii mnie najbardziej zainteresowały fotografie Kutaisi sprzed lat. Część z eksponowanych tam aparatów mam w swojej kolekcji :)
W Państwowym Muzeum Historycznym w Kutaisi po prostu trzeba być, by spróbować zrozumieć Gruzję. Eksponowane tutaj zabytki, szczególnie drewniane drzwi z kościoła z XI wieku, mówią wiele o historii tego kraju.
Gruzińska kuchnia
Jest legendarna. Kto spróbował dobrze przygotowanych chinkali czy adżarskiego chaczapuri wie, o czym piszę. Odjachuri przypomina trochę prażone/pieczone z południa Polski, natomiast chakapuli, czyli cielęcina w estragonie zachwyca swoją delikatnością. Wiele jeszcze zostało do spróbowania.
Odrębne akapity trzeba poświęcić napitkom. Gruzja słynie m.in. z wina (bardzo zasłużenie) i samogonu z winogron nazywanego czaczą (również zasłużenie). Oczywiście, zafundowaliśmy sobie w restauracji winną degustację. Ponadto od pracownika hotelu dostaliśmy jeszcze w prezencie dwa wina jako klienci nieawanturujący się (przez wiele godzin wskutek awarii nie było wody). Poznaliśmy więc to, co dobre w różnych, biało-różowo-czerwonych odsłonach.
Z czaczą było inaczej. Gdy drugiego dnia taksówkarz usłyszał, że jeszcze nie próbowaliśmy wina i samogonu nie posiadał się ze zdumienia. Przez cały przejazd rozpamiętywał ten fakt na głos, po czym na finał otworzył bagażnik z wiadomą zawartością ;)
Spróbowaliśmy nieco później. Dobrze weszło. Dzień próby przyszedł na bazarze. Pierwszy raz w życiu piłem bimber z plastikowej nakrętki. Przed zakupem trzeba go bowiem obowiązkowo skosztować. Na innym stoisku pani też nalała płyn nam do nakrętki na próbę. Marek łyknął i mówi, że coś jest nie tak. Ja próbuję i mówię – woda. Handlarka pomyliła butelki.
Życzliwi ludzie
W Gruzji czułem się bardzo dobrze. Wokół bowiem znajdowało się mnóstwo ludzi nieznanych mi, ale skorych do pomocy w każdej sytuacji. Było to pierwszy i zdecydowanie nie ostatni wyjazd do tego kraju. Plany już są. Tbilisi czeka ;)
Na miejscu przydała się znajomość języka rosyjskiego (rozmowy ze starszymi) i angielskiego (rozmowy z młodszymi). To daje dużą pewność w nieznanej do tej pory przestrzeni.
Uwagę zwraca gruzińskie wywalenie na poczucie czasu. Sami Gruzini sprawiają wrażenie, jakby pozostawali w innych od nas przestrzeniach godzinowych. Ale to nie ich, tylko nasz problem – jesteśmy nieustannie zabiegani w domu, w pracy. Ciągle na nic nie mamy czasu. Krótka wizyta w Gruzji pokazuje, że warto i trzeba przyjrzeć się temu aspektowi swojego życia oraz zdecydowanie spróbować go zmienić. Po prostu trochę zwolnić.
Na koniec zapraszam do odwiedzenia mojej galerii zdjęć, w której można zamówić fotografie wraz z elegancką oprawą dla siebie lub na pamiątkę dla bliskich. Są tam już tegoroczne, piękne krajobrazy z Gruzji. Na Mikołaja albo pod choinkę jak znalazł.