Pozostaje w cieniu zamku Lubomirskich i Potockich. To do zamku bowiem co roku przyjeżdżają dziesiątki tysięcy turystów. Skromna architektonicznie. Zgodnie z założeniem mistrzowsko wkomponowana w zabudowę miasta. W środku – magia.
Z pewnością znacie doskonale to uczucie: wchodzi się do świątyni i zanurza w niewidzialny, choć doskonale wyczuwalny świat modlitw, próśb i marzeń tysięcy ludzi, które unoszą się zawieszone w powietrzu wokół. Tak właśnie było z naszą wizytą w synagodze w Łańcucie pochodzącej z połowy XVIII wieku.
Obiekt miał dużo szczęścia. Najpierw podczas wojny, gdy podpalony przez Niemców, po interwencji hrabiego Alfreda Potockiego został ugaszony. Niewiele brakowało też, by w połowie lat 50. minionego wieku doszło do rozbiórki budynku.
Warto przy okazji wspomnieć o gospodarzu obiektu, który nie tylko zna każdy kąt i każdy zakamarek budowli – potrafi także snuć historyczne opowieści w niezwykle zajmujący sposób.
Z pewnością, jeśli będę w pobliżu, bardzo chętnie ponownie zajrzę do synagogi.
Tymczasem zapraszam do obejrzenia fotografii. Niech będą zachętą do wycieczki do pięknego Łańcuta.