Drukuj

Stolicę Białorusi odwiedzałem wielokrotnie. Wreszcie jednak było kilka godzin, by bez pośpiechu pochodzić po historycznym centrum miasta.

Dotychczasowe moje wizyty w Mińsku były wizytami, można je nazwać, tranzytowymi. Ograniczały się najczęściej do lotniska i dworca kolejowego oraz dojazdu do nich. Gdy zatem trafiła się okazja, by wieczorem i wczesnym rankiem pochodzić po Starówce i okolicach, trudno było z niej nie skorzystać.

Przy okazji, ten pobyt zapamiętam także z innego względu. W mińskim metrze (być w mieście z metrem i nie jechać metrem – grzech ciężki ;)) nie ma przy wejściu klasycznych kołowrotków znanych mi np. z Paryża. Zagapiłem się i zapomniałem o swojej leworęczności. Wrzuciłem żeton lewą ręką i wszedłem z prawej. Zatrzymał mnie wysuwany mechanizm zamykający drogę dla niepłacących. Po drugiej, nieudanej próbie pomogła mi pani z obsługi metra pokazując z uśmiechem małą zieloną strzałkę kierującą na drugą stronę. Ale wstyd ;)

Mińsk, jak Warszawa, w trakcie II wojny światowej został niemal całkowicie zniszczony. Dlatego też to, co można zobaczyć w historycznym centrum, w większości jest efektem odbudowy i dobudowy. Co jakiś czas tylko widoczna jest tablica na budynku informująca o jego zabytkowym charakterze. W większości zachowane domy pochodzą z XIX wieku. Ta odbudowa i dobudowa w przypadku Starówki trwa teraz w najlepsze. Mińsk powoli szykuje się do Igrzysk Europejskich w 2019 roku. Powstają w centrum nowe restauracje i hotele.

Wieczorny spacer po mińskiej Starówce jest bardzo sympatyczny przede wszystkim ze względu na lokalizację na brzegu przecinającej miasto rzeki  Swisłoczy. Drogi i chodniki wiodą to w dół, to w górę.  Skojarzenia z rodzinnym Oświęcimiem, zachwycającą Tuluzą czy klimatycznym Słonimiem nasuwają się same.

Niedaleko Starówki znajduje się Wyspa Męstwa i Smutku (Wyspa Łez) – miejsce poświęcone Białorusinom, którzy zginęli  poza granicami kraju, głównie w Afganistanie.

Obok jedna z nowych budowli (2012 r.), czyli monumentalny apartamentowiec zbudowany w stylu architektonicznego gargamela. Uwaga, są jeszcze mieszkania do sprzedania w atrakcyjnej cenie – 1500-2000 dolarów za metr. Najdroższy apartament (270 mkw.) z widokiem na rzekę kosztuje ponad pół miliona dolarów, czyli prawie dwa miliony złotych.  

Pewnie w niedługim czasie, ze względu na swoją oryginalną brzydotę, budynek ten stanie się jedną z turystycznych atrakcji Mińska.

Piszę tu tylko o krótkim spacerze po starej części stolicy Białorusi. W mieście zamieszkałym dziś przez ponad dwa miliony ludzi jest jeszcze wiele interesujących miejsc do zobaczenia. Ale o nich może, jeśli będzie taka okazja, kolejnym razem :)