Odsłony: 5870
Drukuj

W miniony piątek było mocno i dobrze muzycznie. Bluesowo i rockowo. Czyli tak, jak zespół czuje. Emocje oddaje publiczności. Robi to znakomicie, co potwierdził 23 marca w sali kinowej ośrodka kultury.

Znacie pytanie „czujesz bluesa?”, czyli rozumiesz, o co chodzi? Makar z ekipą po raz kolejny pokazał, że czują bluesa jak mało kto. Każdy, kto, choć pobieżnie, prześledzi muzyczne losy Andrzeja Makarewicza, nie będzie zaskoczony.
Pierwszy raz grupa zaprezentowała się w Chełmku 13 maja 2016 roku. Wtedy było kameralnie, w małej sali. Dała wówczas fenomenalny koncert.

Dwa lata później powtórzyła występ w ośrodku kultury. Tym razem w sali kinowej. I znów było bardzo energetycznie, choć, moim zdaniem, nieco mniej niż za pierwszym razem. Ale dalej był to czysty ogień na żywo :)
Oceniam tak może dlatego, że np. nie było mojego ulubionego i wybornego wykonania „Personal Jesus” z repertuaru Depeche Mode w wykonaniu M&COTC.

Na to czekałem. Z pewnością na odbiór wpłynęła także mała ilość osób na koncercie. Trochę to wyjaśnia mecz z Nigerią w tym samym czasie.
Być może stało się też tak dlatego, że zespół przed kolejną trasą koncertową miał nową setlistę i sprawdzał, czy jej konstrukcja jest właściwa.

Ale to, co najważniejsze, zawsze na końcu. Ponieważ z Makarem oddajemy się zgubnemu nałogowi palenia, w 2016 roku po koncercie pogadaliśmy dość długo o historii muzyki, brzmieniach, gitarach i wzmacniaczach. Teraz było znacznie mniej czasu, dlatego po krótkiej rozmowie, bezspornie zgodziliśmy się co do jednego – że Johny Cash to ekstraklasa muzyki.

Co było dla mnie ciekawym odkryciem, a rozmawialiśmy dwa dni przed setną rocznicą odzyskania niepodległości przez Białoruś, Makar urodził się w znanych mi Lachowiczach na Białorusi.

Po wydarzeniu czekała mnie jeszcze bardzo miła niespodzianka. Oto bowiem na zakończenie pięknego wieczoru od Tadeusza dostałem w prezencie pierwszą płytę Makar & Children Of The Corn, zatytułowaną tak samo. Dziękuję bardzo :)

Takie dni zapamiętuje się na zawsze.