Moja ostatnia wizyta na Białorusi była szczególna z wielu względów. Przede wszystkim jednak dlatego, że wiele rzeczy miało miejsce pierwszy raz.
Lista jest bardzo długa. Spróbuję wybrać zdarzenia najważniejsze dla mnie.
Na początek – pierwszy przelot samolotem na linii krajowej z Katowic do Warszawy i także pierwszy lot do Mińska. 82-osobowy Embraer 175 w jedną i drugą stronę był praktycznie wypełniony do ostatniego miejsca. Do tej pory docierałem na Białoruś samochodem (raz) lub nocnym pociągiem z obowiązkową przerwą na zmianę kół w wagonach.
Jak już jestem przy przejazdach – także pierwszy raz miałem okazję przejechać się z Mińska do Baranowicz plackartą, popularną w byłych krajach ZSRR (na zdjęciu). To nic innego jak kolejowy wagon sypialny, ale bezprzedziałowy. Chyba najbardziej znany z relacji osób podróżujących Koleją Transsyberyjską. W tym przypadku pociąg do Brześcia robił za zwykły osobowy.
Wreszcie także miałem chwilę czasu i okazję, by pierwszy raz skorzystać z białoruskiej bani. Uczyniłem to tym chętniej, że w związku z czyszczeniem kotłów przed sezonem grzewczym w całych Hancewiczach nie było ciepłej wody w kranach. Wizyta w bani była połączona z międzynarodową rozgrywką w bilard. I w tym przypadku zdarzył się pierwszy raz, bo był to bilard rosyjski.