9 stycznia 2012 roku, tuż po godz. 20, wypełniony pasażerami Airbus A321 zaczął wznosić się nad Stambułem. Szczęściarze, którzy siedzieli przy oknach, mogli obserwować bajkowe widoki. Byłem wśród nich.
Rozświetlona i skrząca się w płatkach śniegu metropolia powoli oddalała się i przez kilkadziesiąt sekund nie pozwoliła oderwać od siebie wzroku. To obraz doskonale znany miłośnikom filmu. Ten zabieg często jest stosowany przez reżyserów w zakończeniach opowiadanych historii, gdy kamera po zbliżeniu na bohaterów coraz bardziej odjeżdża, a w kadrze widzimy dom, później ulicę z budynkami, wreszcie całe miasto itd.
Widok utkwił mi w głowie, bo zacząłem się zastanawiać, jak zrobić zdjęcie, jeśli kiedykolwiek zdarzy się tak, że znów będę mógł podziwiać Stambuł z góry, w nocy i w takich okolicznościach.
Okazja trafiła się ponad trzy lata później. Tym razem leciałem ze Stambułu do Biszkeku Boeingem 738. 4 marca śniegu nie było. Było za to wiele problemów do rozwiązania. Dwa najważniejsze to prędkość wznoszącego się samolotu (ok. 300 km/h) oraz ciemność za oknem. Trzeci, to nieprzestrzelony jeszcze w trudnych warunkach oświetleniowych Nikon S9700.
Czy się do końca udało - nie mnie oceniać ;), ale jestem zadowolony z efektu końcowego. Jeśli będzie jeszcze okazja, spróbuję ponownie zmierzyć się z tym wyzwaniem.