Ostatnie dni nie były specjalnie sprzyjające pochyleniu się z ulubioną Sigmą nad roślinami. Ale przyszło jedno przedpołudnie…
Nie ma się co czarować. Żeby zrobić zdjęcie makro takie, by bez większego wstydu ;) pokazać je publicznie, trzeba trochę przychylności niebios. Bez dobrego światła nic z tego.
Nie używam blend, rozpraszaczy itp. dlatego każdorazowo muszę cierpliwie czekać na światło, które przynosi natura sama z siebie. Słońce powinno być nieco przysłonięte rozpraszającymi ostre bliki chmurami. Ale, oczywiście, nie za bardzo. Gdy choć trochę wieje, także nic z tego.
Takie warunki, niestety, nie zdarzają się zbyt często. Dlatego też, gdy się pojawią, staram się je wykorzystać na maksa. O ile pozwala czas.
Przyszło niedawno takie popołudnie, że było prawie dobrze. Prawie, bo trochę wiało. Od czasu do czasu zdarzały się jednak przerwy w dmuchaniu i starałem się je wykorzystać jak najlepiej.
Efekty poniżej.