1 | 2 | 3 | 4

Szukaj

Facebook

Instagram

obrazek 2019a

Na zdjęciu z Leninem

Nowe wyzwanie – rzucam cukier

Ktoś mógłby powiedzieć: to się nie dzieje. Jednak się dzieje, choć szybciej niż myślałem.

rzucam cukier 700

Więcej…

Wybieram last minute

tunezja djerba 003a

Więcej…

City break w Bydgoszczy

Pierwsza w planach była Nysa, potem jesienny Hel. Ostatecznie wylądowałem w mieście, przez które malowniczo wije się Brda.

bydgoszcz 018a

Więcej…

Procesja Bożego Ciała w Lipinach po sześciu latach

Trochę trwało, zanim znów miałem okazję podziwiać barwną procesję w Lipinach – dzielnicy Świętochłowic. Niby nic się nie zmieniło, a jednak się zmieniło.

swietochlowice lipiny 2022 015 700

Więcej…

Zaosie koło Nowogródka

Tytułowa fraza jest znana każdemu, kto choć trochę uważał na lekcjach języka polskiego w szkole podstawowej. Zaosie wskazywane jako miejsce urodzin Adama Mickiewicza dziś znajduje się w granicach Białorusi. Zajrzałem tam i do dziś czuję klimat tego niesamowitego miejsca.

Więcej…

Niezwykły Kirgistan – spotkanie w Oświęcimiu

Zapraszam w środę, 30 listopada, o godz. 18 do Miejskiej Biblioteki Publicznej w Oświęcimiu na spotkanie autorskie połączone z finisażem wystawy zdjęć w Galerii Przechodniej MBP. Opowiem na nim o codziennym życiu w Kirgistanie.


Więcej…

 

 baner na sciane 02

Dzięki uprzejmości Waldka Rudyka, dyrektora chełmeckiego ośrodka kultury miałem przyjemność uczestniczyć w środę w wyjeździe studyjnym pod nazwą "Z nurtem Pilicy wśród lasów i łąk". Było turystycznie, historycznie i fantastycznie.

 

 

 

Do Szczekocin jechaliśmy przez Klucze. Przez tę miejscowość kilka dni temu przeszła trąba powietrzna. Przez okno busa mogliśmy oglądać nieprawdopodobny obraz zniszczeń, które po sobie pozostawiła. Żadna z relacji telewizyjnych nawet w części nie oddawała tego, co zobaczyliśmy na własne oczy. Największe wrażenie robiły dziesiątki ogromnych drzew - nie powalonych tylko złamanych w połowie.

Przy pałacu w Szczekocinach wsiedliśmy do kajaków i dalismy się ponieść leniwemu prądowi Pilicy. Chwilami łatwo nie było: rzeka jest nieuregulowana, pełno w niej pni i konarów drzew, na których co jakiś czas ktoś się zaczepiał. Czterogodzinny spływ dał w kość - odciski, ponaciągane od wiosłowania mięśnie i obite kolana przypomniały o sobie następnego dnia.

Jedna z przeniosek znajdowała się przy starym, drewnianym młynie w Przyłęku Szlacheckim. Po obiekcie oprowadziła nas córka gospodarzy. Mnie zaintrygowały niezwykłe i skomplikowane mechanizmy, dzięki którym siła wody była przenoszona na urządzenia znajdujące się wewnątrz.

Po zakończeniu spływu, w drodze do Szczekocin, zatrzymaliśmy się na chwilę przy kościele w Przyłęku. Później poznawalismy historię szkocińskiego pałacu. Do jego środka nie można było wejść, bo trwają prace zabezpieczające obiekt, ale sam pobyt na dziedzińcu pozwolił poczuć przez chwilę ducha dawnych właścicieli posiadłości.

Nie miałem nigdy wcześniej okazji uczestniczyć w takim łączonym, turystyczno-historycznym wyjeździe. Jak się okazuje, połączenie tych dwóch elementów daje doskonały efekt.