1 | 2 | 3 | 4

Szukaj

Facebook

Instagram

obrazek 2019a

Na zdjęciu z Leninem

Pałac Sapiehów w Bobrku

Po 17 latach znów miałem okazję zajrzeć do środka jednego z najpiękniejszych zabytków ziemi oświęcimskiej.

palac bobrek 01b

Więcej…

Nieco o fotografii produktowej

W czwartek spotkaliśmy się w kameralnym gronie, w ramach KMF Chełmek, w Miejskim Ośrodku Kultury Sportu i Rekreacji w Chełmku,  by porozmawiać o zdjęciach przedmiotów i poćwiczyć w pracowni zmontowanej ad-hoc.

Więcej…

Czasem warto wstać wcześniej

Kilka razy próbowaliśmy wybrać się na wschód słońca nad stawy. Z różnych przyczyn nie wychodziło. Wreszcie - udało się.

 

Więcej…

Rotmistrz Witold Pilecki był także malarzem

W trakcie podróży po Białorusi warto zajrzeć do miejscowości Krupowo koło Lidy. W tutejszym kościele można bowiem zobaczyć obraz autorstwa rotmistrza Witolda Pileckiego.

Więcej…

Flamandia&Willa Leśna na zdjęciach

Kilka dni temu miałem wielką przyjemność fotografować wnętrza obiektów wchodzących w skład tego ośrodka agroturystycznego w Wilamowicach.

Więcej…

Rok 2016 był dla mnie bardzo udany

Tytuł tego wpisu mówi wszystko. Jest nieskromny i taki ma być, bo czasem warto się pochwalić ;) Zwłaszcza, jeśli jest czym.


12.06.2016 r. Teatr Ósmego Dnia w Katowicach

Więcej…

W poniedziałek, 9 stycznia, po raz trzeci lecę do Kirgistanu. Tym razem spróbuję znaleźć trochę czasu, by przewietrzyć migawkę ulubionego, analogowego Kieva.

 

 

Czasy mej młodości przypadły na ciemne lata 80. minionego wieku. To czas gospodarki kreowanej przez absolwentów Wojewódzkiego Uniwersytetu Marksizmu i Leninizmu i innych "specjalistów" od centralnego sterowania. Moim marzeniem, po odkryciu magii fotografii, była lustrzanka, czyli Zenit. Wówczas, w Polsce, synonim lustrzanki.

Stało się inaczej. Gdy miałem 14/15 lat, dostałem w prezencie od rodziców dalmierzowego Kieva. Cieszyłem się, ale niespecjalnie można się było nim pochwalić przed kolegami w szkole ;) Bo to nie była lustrzanka.

Przemierzyłem z Kievem  tysiące kilometrów. Byliśmy razem we Francji, Szwecji, Norwegii, Grecji, Tajlandii. Wcześniej Kiev służył przede wszystkim jako narzędzie do dokumentacji imprez rodzinnych.

Teraz znów zabieram go w daleką podróż pod granicę z Chinami, do Kirgistanu. Wiem, że trochę prześwietla, bo uszczelnienie obudowy po prawie 30 latach już zawodzi, mechanizm naciągu migawki też nie działa tak płynnie, jak powinien. Ale czy to ma znaczenie, gdy w grę wchodzi dozgonna przyjaźń?

Do ognia dołożył Robert Rejdych, który czas jakiś temu wyposażył mnie w niezliczoną ilość filmów różnych. Wypożyczył też "trzydziestkę piątkę" (standardowy obiektyw to bagnetowy Helios 53/1.8).

No to czas się ogarniać na fruuu do FRU. FRU to do dziś obowiązujący skrót nazwy lotniska w stolicy Kirgistanu - Biszkeku, która do 1991 r. (od 1926 r.) nazywała się Frunze na cześć bolszewika Michaiła Frunze.

 

PS W tle obrazek na skórze z wielbłądami. Przez Kirgistan przebiegał niegdyś Jedwabny szlak.